Drewno, które do niedawna zalegało działkę sąsiada już porąbane sobie schnie na przygotowanych konstrukcjach. Niestety drewutnia prawdopodobnie będzie musiała poczekać na następny sezon.
W tym stanie szczęścia, spokoju jednak pojawiła się rysa. I to, co by nie mówić, na własne życzenie. Mądre przysłowie mówi, że dwa razy do tej rzeki wejść nie można. Teraz nauczyliśmy się, że nawet jeśli można, to przenigdy w świecie nie powinno się tego robić. Otóż pan, który nie poradził sobie z naszymi klinkierowymi przyporami był wcześniej umówiony na zrobienie podmurówki i słupków na ogrodzenie przed domem. Nawet umówiłem jego i jego ekipę z metaloplastykami w celu ustalenia szczegółów. Zapewnieniom, że wszystko jasne nie było końca. I tak, pod przęsłami ogrodzenia miała się zmieścić jedna cegła klinkierowa. Niestety słupki zostały osadzone na takiej głębokości/wysokości, że problem układania klinkieru się rozwiązał :( Nie będzie go tam. Po drugie, umiejętność podzielenia odcinka między dwoma słupkami na dwa i wstawienie w tym miejscu kolejnego to temat na pracę doktorską w dziedzinie matematyki, więc naturalnym jest, że zwykły budowlaniec nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Tak więc połówki pomiędzy dwoma słupkami mamy większe i mniejsze. Nawet o 13cm. Metaloplastycy powiedzieli, że jakoś z tego wybrną i nie powinno być tego widać. A ja, naiwny, chciałem być dobrym człowiekiem i dać ludziom się zrehabilitować za schrzanioną inną robotę. A powinienem za pierwszym razem przynajmniej jakimś kijaszkiem pogonić... I dorzucić jakieś przekleństwo na pożegnanie...



