wtorek, 22 grudnia 2009

Prostopadłościan z deszczem

Zadaniem, które pochłonęło mnie przez ostatni tydzień było zamontowanie kabiny. Proste, prawda? A jednak zajęło mi to kilka dni. Najpierw trzeba było poprawić montaż syfonu tak, żeby wypadał dokładnie pod dziurą w brodziku. Gdy już pianka dobrze zastygnęła można było przykleić brodzik do posadzki i poczekać aż wyschnie. Zamontowanie prysznica i baterii to też dzień w plecy. Wiercenie otworów w gresie to zadanie dla mocno cierpliwych ;) Oczywiście trzeba było zasilikonować brodzik przed zamontowaniem kabiny a to też musi wyschnąć. No i sama kabina. 6 otworów w gresie, dwa wiertła (pierwsze do szkła i gresu - starczyło na dwa otwory, drugie do twardej ceramiki o wiele lepsze - szybsze wiercenie i wystarczalność na większą ilość otworów, cztery razy droższe od pierwszego) i kabina stoi. Potem jeszcze silikon biały, bezbarwny i w kolorze fugi, przerwa technologiczna na wyschnięcie i można było "zaśpiewać na deszczu". Efekt jak na zdjęciu poniżej. Zamieszczam też obiecaną fotkę ściany z umywalką, która nieskończona czeka na obudowę wanny.
No tak, ale my tu gadu gadu a Święta za pasem. Aby nawiązać do nastroju również na blogu wrzucam fotki naszych balkonów i choineczki, która na tarasie czeka na faceta w czerwieni z dużym worem prezentów. Oczywiście, korzystając z okazji składam wszystkim życzenia zdrowych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia, mnóstwa prezentów i spełnienia życzeń składanych podczas dzielenia się opłatkiem.



poniedziałek, 14 grudnia 2009

Łazienka : wersja pre-beta

No i kolejne dwa tygodnie za nami. W tym czasie robiłem wszystko, co pozwoliłoby nam ze spokojem wstawić pralkę. W tym czasie musiałem dokleić cokoły z kafelek, wyfugować przyklejone kafelki, wygładzić ściany, i pomalować. Oczywiście, półeczka przy wannie jest już też zrobiona a sama wanna postawiona w miejscu docelowym. Do zrobienia zostawiłem jedną ścianę, ale tę dokończę, jak już obuduję wannę. Następna w kolejności będzie kabina prysznicowa. Myślę, że do końca tygodnia znajdę czas na jej zamontowanie. W komentarzach pojawiały się prośby o zdjęcia z łazienki z zamontowanymi utensyliami łazienkowymi. W związku z tym, że nie posiadam aparatu z możliwością robienia panoram, musiałem się posiłkować programikiem, który takie cuda robi. Niestety w pomieszczenia to nie to samo co teren otwarty (na blogu były już panoramki, tylko zewnętrzne) i tutaj program poradził sobie gorzej (pomimo dodatkowej, ręcznej edycji punktów). Jednak mam nadzieję, że zamieszczona panoramka da potrzebującym jakiś obraz łazienki. Na zdjęciu widać: miejsca podłogi jeszcze nie zafugowane, kawałek folii bąbelkowej na podłodze bez kafelek (kafelki dołożę po ustawieniu bloczków obudowujących wannę) :) Po zamontowaniu kabiny na pewno wrzucę fotkę.

niedziela, 29 listopada 2009

Mali pogromcy mroku.

Od czasu do czasu wokół naszego domu robi się ciemno. Niestety robaczkami świętojańskimi nie jesteśmy, własności oświetleniowych ryb głębinowych też nie posiadamy więc musimy się wspomagać się urządzeniami, które potrafią takie światło wytworzyć. A możliwości mamy naprawdę wiele. Świeczki, żarówki, halogeny i świetlówki tworzą historię tej planety już od dłuższego czasu i próżno szukać osoby która by się z nimi nie zetknęła. Choć niedługo może się okazać niewykonalne spotkanie osoby posiadającej zwykłą żarówkę 100W ;) Natomiast od stosunkowo niedawnych czasów pod strzechy trafiły żarówki ledowe. O ich zaletach można wiele poczytać na opakowaniach, ale tak naprawdę ciężko znaleźć przykłady pomieszczeń oświetlonych takim źródłem światła. Postanowiliśmy zastosować takie żarówki w naszym domku. Początkowo w jednym pomieszczeniu, bo cena żarówek led do najniższych nie należy. Wybór padł na jadalnię, tym bardziej, że żyrandol nad stołem zawieszony jest nieco niżej. W żyrandolu zastosowaliśmy 4 żarówki składające się z 48 ledów (zdj. 1). Według opisu jedna żarówka daje światło porównywalne z żarówką 18W a pobiera tylko 2,5W energii elektrycznej. Zdjęcie 2 przedstawia oświetlony stół. Myślę, że światło do kolacji czy śniadania jest w zupełności wystarczające, natomiast czytanie (zdj. 3) już tak komfortowe być nie musi. Podobna żarówka jest zawieszona nad schodami i do oświetlenia przejść takie żarówki też są wystarczające. Przy opisywaniu żarówek ledowych należy jeszcze wspomnieć o ich kolorystyce. W jadalni zastosowane żarówki to cool white dające ostro jasny biały, a nad schodami warm white świecące światłem bardziej ciepłym. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że w pozostałych pomieszczeniach takie światło byłoby jednak zbyt słabe i tam zostawimy żarówki energooszczędne.



poniedziałek, 23 listopada 2009

Łazienka i inne

Niesamowite, jak ten czas pędzi. Od ostatniej wrzutki minęły dwa tygodnie, a wydaje mi się jakby było to wczoraj. Przez ten czas pracowałem w łazience. Niestety urządzanie domu po godzinach pracy to średnio interesujący sport. Cięcie kafli w domu fleksem odpada z powodu ilości generowanego przy tym pyłu a nie wszystko daje się zrobić innymi maszynkami do kafli. Natomiast cięcie na zewnątrz ograniczone jest skróconą bytnością słońca na naszym niebie. Oprócz jednej kafelki obudowany jest już cały stelaż do ubikacji i bidetu. Zostało jeszcze położenie tam fugi jak również na podłodze. Kabina prysznicowa i półka przy wannie fugi się już dorobiły. Wczoraj też zaciągnąłem prawie wszystkie ściany gładzią. Teraz trzeba będzie wykonać szlifa. Może w przyszły weekend kabina prysznicowa będzie zamontowana jak trzeba i w łazience zostanie do obudowania wanna. Ostatnio pojawia się dużo pytań odnośnie miejsca w salonie. Tak się składa, że w zeszłym tygodniu dotarł do nas upragniony narożnik więc mogę zamieścić zdjęcia jak wygląda zagospodarowanie przestrzeni w tym pomieszczeniu. Drugim, największym Waszym problemem jest znalezienie miejsca na telewizor. Przyjrzałem się, że 40" telewizory mają około 1m szerokości. Miejsce zajęte przez taki telewizor jest zaznaczone na drugim zdjęciu kolorem czerwonym. Tak więc zapasu trochę jest nawet na nieco większe telewizory.

czwartek, 12 listopada 2009

Schowajcie się pod daszkiem.

Korzystając z ładnej pogody w ostatni weekend zabrałem się do rozrzucenia gruzu przed domem umożliwiając naszemu samochodzikowi spokojne noce pod jednym dachem razem z nami ;) Oczywiście planowane 3-4 godzinki pracy zamieniły się w 7-8 godzin, ale ambicje zakończenia prac okazały się tym razem silniejsze ;) Tym samym możemy już się nie martwić o zamarznięte szyby w samochodzie czy też jego zimne wnętrze w zimowe poranki. Poza tym ze zmian zewnętrznych przybyły nam lampki, które zastąpiły sterczące kikuty kabli. Niestety, z lampki od frontu jestem średnio zadowolony. W projekcie jest ona umieszczona obok drzwi, nam panowie od elewacji (również przez nasze niedopatrzenie) zostawili przewody nad wejściem. Gdybym chciał ją zawiesić z boku, musiałbym pruć elewację, która i tak po poprawkach drzwi wejściowych została już lekko nadszarpnięta. Poza tym, na razie zostawiłem kabelek pomiędzy czujką ruchu a lampką na wierzchu i nie jest to rozwiązanie, które koi moje serce. Ale na razie tak musi być i jeśli kiedyś będzie mi przeszkadzać to oczywiście to zmienię. Oprócz samochodu, ze zdobyczy cywilizacyjnych pod strzechę trafił też internet. We wtorek wpadł do nas czarodziej od łącz radiowych, gdyż na dzień dzisiejszy jest to w naszej okolicy jedyna sensowna możliwość sieciowania. Niestety panu skończyły się opaski na komin i antenkę chwilowo mamy powieszoną na balkonie. Ale net działa i muszę przyznać, że działa dobrze. Aha, oglądając zdjęcia nie zwracajcie uwagi na bałagan ;)




wtorek, 3 listopada 2009

Żwirek (bez Muchomorka)

W ostatnich dniach moje wrodzone lenistwo po zaciętych bojach zwyciężyło, miażdżąc wręcz ochotę do zakończenia prac. Do tego nałożyło się poszukiwanie mebla, na którym moglibyśmy wieczorami pokontemplować ofertę programową 6 dostępnych w naszej okolicy kanałów telewizyjnych ;) Co prawda nad głowami latają także satelity, ale na razie nie poczuliśmy potrzeby do wykorzystania przesyłanego przez nich sygnału. Ostatnio dotarł do nas żwirek, który w najbliższych dniach posłuży nam do wykonania podjazdu do garażu. Będzie można schować samochodzik przed zimnem, które coraz śmielej sobie poczyna.

środa, 21 października 2009

Uskrzydleni.

Wreszcie znalazła się chwilka czasu, by zrobić zdjęcia i napisać kilka słów. W zeszły piątek, tak jak było to wcześniej umówione, dotarł do nas monter drzwi wewnętrznych, które od dłuższego czasu czekały w salonie na zamontowanie. Ów człowiek mocno zasłużył sobie na to, żeby znaleźć się na liście fachowców, którzy znają się na swojej robocie, szanują czas i mienie klienta i potrafią wywiązać się z umów ustnych. Brzmi to jak jakieś science-fiction? Na szczęście jednak to rzeczywistość ;) Tym samym brzegi naszych ścian zaczęły wyglądać już jak mieszkanie a nie jakaś budowa. Zimne powietrze z wiatrołapu już nie przedostaje się do jadalni, a dalej do salonu. Na dole, zwłaszcza wieczorami, czuć, że jest o wiele cieplej. Prace w łazience, wbrew moim szczerym chęciom nie ruszyły naprzód. Mamy za to posprzątany garaż i dwa nowe punkty świetlne (o świetle planuję osobny, mam nadzieję przydatny, wątek). Do zrobienia zostało jeszcze... dużo.



wtorek, 13 października 2009

Romans z Krystyną z gazowni.

Miniony tydzień obfitował w sprawy związane z ogrzewaniem za pomocą gazu. Podpisanie umowy, wbrew moim czarnym myślom, zajęło jakieś 5-10min. Gazomierz w żółtej skrzynce pojawił się dwa dni później. Wczoraj natomiast w domu gościliśmy czarodzieja od pieca, ponieważ uruchomienie musi zostać przeprowadzone przez autoryzowanego serwisanta. I co tu dużo mówić. Działa, grzeje :) Co prawda wcześniej grzaliśmy dom i c.w.u. za pomocą kominka i dalej zamierzamy korzystać w znacznej części z biomasy ;) Jednak od teraz w ciągu naszego pobytu w pracy dom nie będzie się wychładzał zbytnio. Tym bardziej, że to nasz pierwszy sezon grzewczy w tym domu i nieco wilgoci w ścianach może jeszcze siedzieć, awet pomimo zostawiania dłuższych terminów pomiędzy pracami mokrymi i wykonaniu ociepleń długo po tynkach. Łazienka na górze powolutku zaczyna nabierać kształtu. W miniony weekend położyłem kafle na sporej części podłogi. Prace nadal trwają ;)

poniedziałek, 5 października 2009

Historie kuchenne.

Kuchnia jest. I muszę przyznać, że monterzy spisali się bardzo przyzwoicie i do wykonawstwa nie mam żadnych krytycznych uwag. Szafki otwierają się i zamykają jak należy, sprzęt też spisuje się dzielnie. Tak więc piątek stał się praktycznie naszym pierwszym dniem "Historii kuchennych", a właściwie ich mocno zmienionym remake'em ;) Niestety parapet w kuchni wciąż czeka na zamontowanie...



piątek, 2 października 2009

O ku..chnia!

W domu kolejny tydzień mało znaczących zmian. Natłok zajęć zawodowych sprawił, że sprawy domu odsunęły się nieco na plan dalszy. WC na dole ma założone światło i umywalkę. Poza tym przygotowałem parapet do zamontowania w kuchni. Oczywiście montaż kuchni w terminie przewidywanym wcześniej byłby chlubnym wyjątkiem pośród większości naszych doświadczeń z budowlańcami i monterami. Ale "na szczęście" i ta ekipa postanowiła nie za bardzo odstawać od reszty i skręcanie mebelków dokonywane jest w momencie gdy piszę niniejsze literki (czyli jakieś 3 dni później). Miałem chociaż nadzieję, że uda mi się przygotować parapet do kuchni i go zamontować przed mebelkami. Udało mi się jedynie go przygotować (przyciąć i polakierować) do montażu w późniejszym terminie. Tak jak obiecałem zdjęcia wrzucę po zmianach w obu opisywanych pomieszczeniach. Czyli wychodzi na to, że w poniedziałek ;)

czwartek, 24 września 2009

Czekając na kuchnię.

Miniony tydzień obfitował w wydarzenia, które nie za bardzo pozwoliły nam nadgonić prace wykończeniowe w domu. Zawsze było do załatwienia coś, co znacznie opóźniało nasze powroty do domu. Zostawał tylko czas na zjedzenie kolacji i trochę odpoczynku. Ściany w kuchni ręką małżonki nabrały kolorów i czekają już tylko na założenie gniazdek i wstawienie mebli kuchennych. WC na dole ma już wyrównane ściany i zostało już tylko ich pomalowanie i założenie umywalki i oświetlenia. Zdjęcia z obu pomieszczeń wrzucę po skończonych pracach.

czwartek, 17 września 2009

Na zachodzie z małymi zmianami.

Kolejny tydzień przyniósł ze sobą zmiany w wiatrołapie. Na podłodze ułożyłem kafelki i zaciągnąłem je fugą. Teraz wiatrołap czeka na zagruntowanie i pomalowanie. Potem przy podłodze pojawią się listwy przypodłogowe. Prawdopodobnie powtórzymy manewr z poprzedniego mieszkania, gdzie przykleiliśmy listwy z drewna pomalowanego lakierobejcą. WC na dole wzbogaciło się o gładź (jeszcze nie uwiecznione na fotce), której niestety nie mogłem wczoraj zeszlifować do końca, bo narożniki były jeszcze wilgotne. Może już dzisiaj będzie ok. Ostatnie noce nie zapisały się na kartach historii pośród tych z największymi temperaturami. Tym samym musieliśmy nieco podgrzać atmosferę w domu, tym bardziej, że jest to pierwszy rok ogrzewania więc warto to zrobić nieco wcześniej. Kominek z płaszczem sprawdza się znakomicie. Grzejniki rozgrzewają się w dość szybkim tempie, a gdy już nie pobierają ciepła z układu podgrzewana jest ciepła woda użytkowa. A do tego jeszcze ten nastrój w salonie. Nawet biorąc pod uwagę to, że obudowa kominka jest jeszcze w powijakach.



środa, 9 września 2009

W Dobrej - na dobre.

Panele leżą na podłodze, płytki w łazience na dole również. Do pełnego szczęścia zostało zrobienie łazienki na górze, dokończenie ubikacji na dole, wykafelkowanie i pomalowanie wiatrołapu, montaż drzwi wewnętrznych, listwy przypodłogowe, obłożenie słupów drewnem, montaż kuchni, zabudowa kominka, pokolorowanie salonu. Niewiele, prawda? Roboty tak na kwartał ;) Pomimo to, zdecydowaliśmy, że wszystkie nasze graty, łącznie z nami samymi, zawieziemy już do nowego domku na stałe. Co prawda gazu jeszcze nie mamy, ale tandem paneli solarnych i kominka z płaszczem wodnym pozwala nam, przynajmniej na razie, pokazać figę wszelkim spółkom gazowniczym. Woda, która podgrzewa się do temperatury czterdziestu kilku, a w słoneczne dni dużo powyżej 50 stopni pana Celsjusza, pozwala na dość komfortowe i ciepłe kąpiele wieczorne. Co więcej, nie ma również zupełnie problemu z ciepłą wodą o poranku. Na razie, w temacie rozwoju kunsztu kulinarnego, odkrywamy zupełnie nowe obszary wykorzystania małego, wysłużonego już, grilla :) Muszę przyznać, że dotychczasowe ograniczanie się do kurczaczków i karkóweczek z rusztu to jawne marnotrawstwo potencjału zawartego w tym niewielkim urządzeniu ;) Te nasze tymczasowe grillowanie i obiadokolacje tarasowe będą do czasu przybycia mebli i sprzętu kuchennego, których montaż musieliśmy przesunąć ze względu na kafelkarzy. Niestety w dobie kryzysu najbliższy wolny termin był trzy tygodnie później (sic!), a nie dwa-trzy dni, jak myśleliśmy. Mamy tylko nadzieję, że końcówka lata będzie dużo słoneczniejsza niż jego początek.

środa, 2 września 2009

Mój jest ten kawałek podłogi...

Dom, coraz bardziej zaczyna przypominać coś, w czym da się zamieszkać. Kafelkarze od kuchni i łazienki na dole zaczną swoje prace dopiero jutro. Przesunęliśmy montaż kuchni nieco w przyszłość, więc oni mogli spokojnie dokończyć prace, które już prowadzili u innych ludzi (notabene naszego sąsiada). Ponoć do soboty mają się spokojnie wyrobić. Na razie mogę powiedzieć, że jest na to szansa, ponieważ kafle w kuchni są już praktycznie w całości podocinane na wymiar. Ostatnie dwa dni to też była walka dwuosobowej ekipy z naszymi panelami podłogowymi. Ekipa była ewidentnym przykładem na równouprawnienie kobiet i mężczyzn, ponieważ składała się z mężczyzn (sztuk jeden) i kobiet (również sztuk jedna). I szczerze musimy przyznać, że obydwoje, nie dość, że sprawnie posługiwali się narzędziami, to efekt ich pracy jest tak samo pozytywny. Jesteśmy zadowoleni. W związku z tym, że mieliśmy mieć ułożone podłogi (i mamy) w weekend musiałem położyć kafelki przy kominku. Z tego też jestem zadowolony, choć do swojego wykonawstwa podchodzę dość krytycznie. Natomiast zupełnie niezadowoleni jesteśmy z wyrównania terenu wokół domu. Nie dość, że chłopaki bawili się swoimi zabawkami 13h (9h koparka + 4h wywrotka) zamiast planowanych max 3h. to jeszcze równość terenu pozostawia wiele do życzenia. Jutro ma przyjechać gość od ogrodów, z którego zdaniem się bardzo liczę i ma orzec, czy takie wykonanie usługi jest do przyjęcia, czy spece jeszcze raz z uśmiechem na twarzach odwiedzą moje włości. A teraz rozwiązanie zagadki z poprzedniego wpisu. Wszystkie osoby, które odpowiedziały, że to oczywiście kolor zielony mogą sobie kupić piwo... ale jedynie jako nagrodę pocieszenia. To przecież jest oczywiste, że ten kolor jest pochodną koloru... żółtego, który na codzień służy dzieciom do kolorowania kanarków. Niemożliwe? Też tak myśleliśmy, ale na dowód załączam rysuneczek:

jako drugi dowód dodam, że ten kolor to "Kanadyjska jodła" firmy z dużym psem, a ten kolor właśnie jest reprezentantem grupy kolorów żółtych stonowanych. Gratulacje dla tych, którzy zgadnęli. A poniżej kilka fotek ze stanu aktualnego.






środa, 26 sierpnia 2009

Końcowe odliczanie

Do montażu podłóg został niecały tydzień, a do zrobienia na dole jest jeszcze trochę. Najważniejsze to zrobić spód obudowy kominka i wykafelkowanie jego okolic. Naprawić kawałek ściany, której ubytek zauważyliśmy przy gruntowaniu (schowany pod schodami). No i jeśli się uda pomalować je na kolor docelowy, którego jeszcze nie wybraliśmy. Na górze mozolnie zabieram się za przygotowywanie łazienki do takiego stopnia, który pozwoli nam zamieszkać (czyt. umyć się). Kanał wentylacyjny w kuchni, pomimo tego co widać na zdjęciach, jest zabudowany i zaszpachlowany. Cierpliwie tylko czeka na gruntowanie i malowanie. A teraz czas na małą zagadkę: pochodną jakiego koloru, jest kolor farby użytej do pomalowania ścian w naszej sypialni (pokój z drewnianymi belkami). W nagrodę, osoby, które poprawnie odgadną ten kolor będą sobie mogły kupić ulubione piwo (na koszt i ryzyko własne) i delektować się nim oraz poczuciem podania dobrej odpowiedzi :) Odpowiedź prawidłową podam w następnym wpisie.




środa, 19 sierpnia 2009

Zmęczenie materiału.

Dość dawno temu, gdy budujący się znajomi opowiadali mi, że mają już całej tej zabawy serdecznie dosyć poziom mojego zdziwienia wypadał gdzieś tak 5 metrów powyżej czubka Burj Dubai. Jak to? Tysiące osób marzy o własnym kawałku ziemi, na którym stoją cztery ściany, rosną wybrane gatunki ziemskiej fauny, pszczółki radośnie pobrzękują skrzydełkami zbierając nektar na najlepszy na świecie miodek. Po prostu sielanka. Niestety ten stan dopadł również mnie. Nagle pojawiły się pytania o to, "czy warto było". A może kasę zainwestowaną w budowę lepiej było przeznaczyć na zwiedzanie świata wzdłuż i wszerz? Na razie jeszcze tego nie wiem. Na razie gonią nas terminy a zawsze jest coś jeszcze do zrobienia. Niestety, poza już umówionymi, nie możemy sobie chwilowo pozwolić na wynajęcie ekip do przeprowadzenia pełnej wykończeniówki, aby nie naruszać żelaznych rezerw budżetowych. A w naszym rejonie, pomimo fanfarów obwieszczających kryzys w budowlance, ceny jakoś ugruntowały swoją pozycję i ani myślą drgnąć w wiadomym kierunku. Z sukcesów jakimi możemy się poszczycić przez ostatnie kilka dni to w końcu mamy poprawione drzwi wejściowe, które teraz zamykają się leciutko. Oczywiście nie obeszło się bez rozwałki kawałka tynku i elewacji wokół nich. Więźba w naszej sypialni otrzymała już ostateczny wygląd. Jutro wszystkie pokoje na górze będziemy mieli pomalowane. Muszę przyznać, że kolory są dosyć odważne i pewnie wielu osobom mogą nie przypaść do gustu. W weekend schodzimy na dół i tam będziemy uprawiali mniej subtelną odmianę fachu Michała Anioła. W międzyczasie przebiłem się też z kanałem wentylacyjnym z WC pod schodami i połączyłem go z kominkiem wentylacyjnym. Z pomniejszych rzeczy to zakończyliśmy etap gładziowania (przynajmniej do czasu obudowywania kominka). No i zostaje nieszczęsna łazienka na górze, której zrobienie jest warunkiem koniecznym, aczkolwiek niewystarczającym, do zupełnej przeprowadzki do naszego domku. Jeśli chodzi o zdjęcia to musicie wykazać się odrobiną cierpliwości :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Tak blisko, tak daleko.

Do wyznaczonego deadline-u pozostało 3 tyg. Jak spojrzeć na to jednym okiem, terminu dotrzymamy spokojnie. W sumie to zostały do położenia śladowe ilości gładzi, trochę szlifowania, farba, płytki i gotowe. Drugie oko już tak optymistycznego obrazu mózgowi nie przekazuje. Bo przecież do położenia zostało kilka worków gładzi, potem mozolne szlifowanie ścian, a po tym jeszcze się człowiek upaćka gruntem i farbą. Brrr. A do tego jeszcze przycinanie kafelek i zapewnienie równiutkiego ich ułożenia. Masakra. Co gorsza, w portfelu zaczynają królować kwoty przypominające bardziej temperatury 0 stopni Kelvina, niż płynnego metalu. Jednak zdecydowaliśmy się zatrudnić kafelkarza, który rzuci gresik w kuchni i łazience na dole. Przyspieszy to prace znacznie i, mamy nadzieję, będzie to zrobione dokładniej ;) Poza tym robimy co możemy, żeby najdalej na koniec przyszłego tygodnia zakończyć prace malarskie w pokojach na dole i górze. WC na dole dorobiło się przez ten czas sufitu. Wszelkie obawy, że wstając z ubikacji będzie można się huknąć w głowę można włożyć na półkę, pomiędzy "Czerwonego kapturka" a "Księżniczkę na ziarnku grochu". Poniżej kilka fotek z obecnego stanu.





piątek, 31 lipca 2009

I jeszcze więcej pyłu.

Prace nad wyrównywaniem ścian gładzią nadal trwają. Dół jest praktycznie wygładziowany, ale to tylko dzięki fachowcom od pacy i płótna ściernego ;) Na górze front prac mozolnie, aczkolwiek systematycznie zmierza naprzód. W weekend powinniśmy mieć pomalowany przynajmniej raz pokój dziecka i wygładziowany do połowy przedpokój. Niestety, z powodu braku stosownych rusztowań, drabin i innych zdolności lewitacyjnych, musimy prace w przedpokoju podzielić na dwie części: od góry do dziur w ścianach, które służą do włożenia podpory rusztowań zastępczych i od dziur w dół, którą to część jesteśmy w stanie zrobić ze schodów. Jutro też przywieziemy kafelki do łazienki na górze (na dół już mamy) i do kuchni. W ostatnich dniach udało mi się też zakryć toaletę na dole sufitem. Niestety zdjęć na razie nie ma, bo jak kończymy pracę to już jest ciemno, a zaraz po przyjeździe ostro startujemy z pracami. Dzisiaj też na naszej działce rozpanoszyła się koparko-ładowarka. Jej największym marzeniem było wyrównanie terenu wokół domu i wykopanie dziury na studnię do deszczówki. I to marzenie szczęśliwie spełniła. Zupełnie przypadkiem dostarczyło to sporo radości również nam. Teraz widać, że na skoszenie trawy będzie trzeba zarezerwować trochę czasu :) Fotki po weekendzie ;)

niedziela, 19 lipca 2009

Gwiezdny pył.

Ostatnie dni obfitowały w pył. Może nie tytułowy, gwiezdny pył, ale gipsowy ze szpachli i gładzi. Udało mi się w końcu tak obrobić wejście do garderoby, że zostało tylko wyszlifowanie gładzi i praktycznie to pomieszczenie będzie można maznąć jakąś farbą. Pokój dziecka jest już wyszlifowany po szpachlowaniu, ale konieczne będą poprawki gładzią w kilku miejscach. W przedpokoju szpachla dojrzewa do szlifowania, które właśnie przeprowadzamy w naszej sypialni. Pokój gościnny na razie czeka na lepsze czasy ;) Dużo natomiast działo się w łazience. Mamy już komplet sprzętu, potrzebny do umycia się i nie tylko. Na ścianie "prysznicowej" położona jest pierwsza warstwa folii w płynie. Wanna ustawiona jest do przymiarki obudowy, a zabudowa wc i bidetu czeka na położenie kafelek. Tu też sufit czeka na przeszlifowanie po poprawkach gładzią. W tak zwanym międzyczasie tych wszystkich robót, w kuchni pozakrywaliśmy tynkiem bruzdy na kable. Teraz tylko gładź, szlifowanie i układanie płytek na podłodze (albo odwrotnie - zobaczymy). Planowany przyjazd mebli kuchennych i sprzętu - 2 września - co nie jest zbyt dużą ilością czasu biorąc pod uwagę fakt, że należałoby zrobić zabudowę kominka (będzie znowu pył, mnóstwo pyłu) oraz (przynajmniej) zadaszenie ubikacji na dole :| Potem... tak, tak, gładź na ściany, malowanie... i nic, tylko zamieszkać ;)