wtorek, 28 kwietnia 2009

Sprzątanie (kawałeczka) Świata

Z działeczki powoli znika gruz, który pozostawili po sobie wszelkiej maści specjaliści od budowlanki, choć bardziej odpowiednim byłoby powiedzieć dewastatorzy okolicy oraz portfeli inwestorów. Niestety kontener 7m sześć. okazał się być za mały na poczynania wykonawców i musieliśmy wyłożyć kolejne kilka stówek na następny kontenerek - tym razem 5-cio metrowy. Podążającym drogą budowy własnego domu polecam odliczać od wynagrodzenia ekip procencik za pozostawienie w okolicy bałaganu. W międzyczasie żywota dokonał belwederek, czyli nasz tymczasowy składzik narzędziowy. Trochę szkoda, bo służył nam dzielnie, ale akcja "Sprzątanie (kawałeczka) Świata" ma swoje prawa. Od wczoraj mamy już instalację gazową, teraz tylko opinia kominiarza , odbiór techniczny (formalność od kolesia, który instalację robił), umowa z zakładem gazowniczym i zima nam nie straszna.
My natomiast mamy tydzień urlopu, który każdy szanujący się polak wykorzystuje na remonty :) My wzięliśmy się na poważnie za wełnę mineralną. Do długiego weekendu powiniśmy uporać się z ułożeniem 16-stki. Potem kilka dni (rozłożonych w czasie, bo przecież popracować zarobkowo też kiedyś trzeba) na ułożenie 5-tki i można zacząć typową wykończeniówkę wewnętrzną.


środa, 22 kwietnia 2009

Herzlich willkommen Herr Ulrich.

Ostatnie dni to dla nas mieszanka chwil wytężonej pracy, radosnych oraz takich, podnoszących poziom adrenaliny. W dalszym ciągu próbujemy oczyścić teren z różnych pomysłów budowlańców na ułatwienie sobie pracy. Tym razem na tapetę poszli tynkarze, którzy wzorem murarzy rzucali na kupkę resztki zaprawy tynkarskiej. I nie byłoby to nic problematycznego, gdyby nie to, że ta masa była zmieszana z kawałkami pianki dylatacyjnej, narożników aluminiowych oraz worków foliowych. Nie muszę chyba tłumaczyć jak "lekko" sprząta się takie niespodzianki łopatą? Jednak powolutku kolejne kawałki terenu pozbywają się niepotrzebnego balastu.
* oryginalny post z pewnych względów został zmieniony - może kiedyś raz jeszcze o tym napiszę *
Dawno temu był sobie pewien Ulrich, który, mówiąc kolokwialnie, dostał w tubę od połączonych sił pod wodzą króla naszego Władysława. My też postanowiliśmy kontynuować tradycję narodową i w związku z tym na dachu powiesiliśmy sobie pewnego Ulricha, który również tuby posiada. Mowa oczywiście o próżniowym panelu solarnym (od razu prostuję jeden z moich komentarzy: solar to jednak tylko c.w.u a gaz i kominek to c.w.u + c.o). Bracia Mario, poza solarem, podłączyli również kominek do reszty instalacji i wczoraj wieczorem mogliśmy przetestować całość. Kilka szczapek drewna z palety drewnianej pozwoliło rozgrzać kaloryfery do całkiem wysokiej temperatury. W domku od razu zrobiło się przyjemniej. Nie dość, że mogliśmy ponapawać się magicznym urokiem ognia w domu to jeszcze temperatura podniosła się o dobre kilka(naście?) stopni. Ech, kiedy nastąpi ta chwila, w której usiądziemy na wygodnej sofie przy rozpalonym kominku i na wspomnienie wszystkich budowlanych problemów będziemy się jedynie uśmiechać?

niedziela, 19 kwietnia 2009

Schody.

Za nami kolejny pracowity weekend. Dociągnęliśmy brakujący kawałek deszczówki do miejsca, w którym powinna być studnia chłonna, i zasypaliśmy wszystkie wykopy z tym związane (no, oczywiście poza kawałkiem przy rzeczonej studni). Poza tym, wzięliśmy się poważnie za porządki na terenach przyległych domowi. Uzbierało się kilkanaście wielkich worów pogrupowanych "tematycznie" a i tak końca tych prac nie widać. Osobiście też potraktowałem środkiem chwastobójczym trawy, które od kilku lat są autochtonami tych terenów. Cóż, Amerykę zdobywano w mocno zbliżony sposób :) Weekend upłynął bardzo pracowicie nie tylko dla nas. W sobotę pracowali z nami hydraulicy, którzy kontynuowali prace nad zmieszczeniem mnóstwa rurek i kolanek miedzianych w naszej malutkiej kotłowni oraz dekarz, który wykańcza nasz komin. Przez ostatnie cztery dni w naszym domu działała jeszcze jedna ekipa. Ludzie, którzy nie mieli łatwego zadania, a z którego wywiązali się naszym zdaniem znakomicie. Metaloplastycy. Ich zadanie polegało na zrobieniu schodów, które nie były standardowe. Z pozoru schody miały być zabiegowe, ale w efekcie są one hybrydą ze schodami kręconymi. Dlaczego? Zażyczyliśmy sobie, aby pod siódmym stopniem od dołu nie było pionowego słupa podtrzymującego. Rozwiązaniem tego problemu jesteśmy zachwyceni. Oczywiście, ze względu na konieczność przeprowadzenia jeszcze kilku prac brudnych zabezpieczyliśmy stopnie jak tylko potrafiliśmy. Mam ogromną nadzieję, że skutecznie...




czwartek, 16 kwietnia 2009

Nowe zabawki.

Od wtorku na budowie znowu zaczął się ruch. My kontynuujemy prace nad deszczówką - do tej pory zasypaliśmy prawie całe połączone ze sobą dotąd rury. Został nam do położenia kawałek do studni chłonnej i zasypanie. Sama studnia czeka na wizytę speca. W międzyczasie pojawił się człowiek, który robił nam posadzki aby wylać je na balkonie. Niestety nie mógł tego zrobić, ponieważ balkon nie miał izolacji przeciwwilgociowej, a wcześniej nic mi o tym nie wspominał. Taką izolację zrobił inny gostek dzisiaj a jutro będzie ocieplał z zewnątrz wykusz. Dojechały do nas także schody i metaloplastycy zaczęli już przygotowywać całą konstrukcję - w sobotę mają być gotowe w 100% :) W miejsce tymczasowego zabezpieczenia dziury wjazdowej do garażu stanęła już docelowa brama. No i najważniejsze: mamy w domu już panel solarny, kominek, kotły wszelkiej maści, grzejniki i kilka kilogramów kolanek, złączek i czego tam jeszcze dusza hydraulika zapragnie. Teraz magicy spod znaku pakuły i klucza francuskiego robią wszystko co trzeba, żeby te wszystkie ustrojstwa ze sobą zadziałały ;)

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Łopaty stygną...

W sobotę jednak nie udało się nam skończyć deszczówki. Zabrakło nam jednego kolanka, które byliśmy zmuszeni użyć w innym miejscu, a na zapas nie mieliśmy. Tynki na poddaszu już praktycznie wybielały i powoli przymierzamy się do dokończenia ocieplania poddasza. I to w sumie wszystko ze zmian na budowie. Dzisiaj, zgodnie z obietnicą wrzucamy trochę więcej niż zwykle zdjęć ;)





























piątek, 10 kwietnia 2009

O kuchnia, gdzie są gniazdka?

Tynki sobie nadal spokojnie schną. We wtorek odwiedził nas projektant od kuchni. Od razu zauważył, że przeoczyliśmy kontakt na lodówkę oraz okap nad kuchenką. Ale szczególnym problemem to nie będzie, elektryk zrobi co trzeba a jeszcze dwa worki tynku mamy i będzie można bruzdy na kable ładnie załatać. Poza tym okazało się, że tynkarze nie wyciągnęli spod tynku trzech puszek elektrycznych. Co do tylu mamy pewność, ciekawe czy gdzieś jeszcze są jakieś schowane ;) Niestety, w związku z tym, że ekipa hydraulików i montażyści bramy garażowej są obłożeni robotą straszliwie ich robota została przesunięta na przyszły tydzień. Kanalizacja deszczowa też nadal w trakcie budowy. Niestety te dwie, trzy godzinki po pracy to mało czasu, aby zakończyć dzieło w ciągu tygodnia. A weekend to już Święta... Właśnie, a propos Świąt, życzymy zaglądającym tutaj wesołych i spokojnych Świąt Wielkiej Nocy, smaczności na stołach i mokrego Dyngusa.

P.S. W kolejnym wpisie wrzucę więcej fotek, gdyż nie za bardzo był czas na zrobienie ich ostatnio.

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Minikopalnia kamienia naturalnego.

Minione dwa dni weekendu znów obfitowały w zabawy ze szpadlem i kilofem. Tym razem kopaliśmy rowy, w których ułożymy kanalizację deszczową. Na pierwszy rzut oka wykopaliśmy ponad połowę potrzebnych rowów. Potem zostanie jedynie wybranie ziemi do odpowiedniego poziomu, wykonanie podsypki z piasku luźnego, ułożenie rur i deszczówka będzie gotowa. Samo wykonanie studni chłonnej zlecimy człowiekowi, który takimi rzeczami się zajmuje, ponieważ przy okazji ma zrobić studnię, z której będzie można brać wodę do podlewania ogrodu. Praca nie jest lekka, co chwila pod łopatą słychać zgrzyt metalu zderzającego się z licznymi w tym miejscu kamieniami. Do tego dochodzą podziemne żyły czystej, żywej gliny. Tynkarze będą walczyć naszym domu jeszcze dzisiaj. Niestety zabrakło im jeszcze kilka worków tynku, a sobota późnym popołudniem to nie jest dobry moment na zakupy w tej branży (znany market budowlany, który nie pozwala nikomu pobić swoich cen to jednak nie był w tym przypadku dobry pomysł - rura kanalizacyjna kosztowała mnie tam dwa razy drożej niż w składzie budowlanym). Na szczęście zostały im do zrobienia takie elementy, które nie wpływają na dalsze prace i w tych miejscach tynk będzie sobie spokojnie schnął. A po pracy znów czeka na mnie sesja z łopatką...

czwartek, 2 kwietnia 2009

A gdybym był młotkowym...

Tynkarze w dalszym ciągu obrzucają ściany kremowo-białą masą i wyrównują to długimi łatami. Tak jak przewidywałem bufor na wykonanie zadania zostanie zużyty, czyli odbiór tynków nastąpi w weekend. Trzeba przyznać, że po wytynkowaniu pomieszczenia wyglądają o wiele lepiej ;) Swoje ostatnie zadanie rozpoczął też geodeta. Jutro dokona pierwszych pomiarów, które są potrzebne do końcowego odbioru domu. Poza tym jednego dnia oczyściłem kawałek ziemi z zaschniętej zaprawy murarskiej, którą budowlańcy rzucili prawdopodobnie na fajrant. Było sporo machania kilofem. Żałuję, że nie zawołałem ich, żeby to zjedli, bo praca nie dość, że bezmyślna, to jeszcze nie należała do najlżejszych ;) Może by to ich nauczyło czegoś na przyszłość...