poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Minikopalnia kamienia naturalnego.

Minione dwa dni weekendu znów obfitowały w zabawy ze szpadlem i kilofem. Tym razem kopaliśmy rowy, w których ułożymy kanalizację deszczową. Na pierwszy rzut oka wykopaliśmy ponad połowę potrzebnych rowów. Potem zostanie jedynie wybranie ziemi do odpowiedniego poziomu, wykonanie podsypki z piasku luźnego, ułożenie rur i deszczówka będzie gotowa. Samo wykonanie studni chłonnej zlecimy człowiekowi, który takimi rzeczami się zajmuje, ponieważ przy okazji ma zrobić studnię, z której będzie można brać wodę do podlewania ogrodu. Praca nie jest lekka, co chwila pod łopatą słychać zgrzyt metalu zderzającego się z licznymi w tym miejscu kamieniami. Do tego dochodzą podziemne żyły czystej, żywej gliny. Tynkarze będą walczyć naszym domu jeszcze dzisiaj. Niestety zabrakło im jeszcze kilka worków tynku, a sobota późnym popołudniem to nie jest dobry moment na zakupy w tej branży (znany market budowlany, który nie pozwala nikomu pobić swoich cen to jednak nie był w tym przypadku dobry pomysł - rura kanalizacyjna kosztowała mnie tam dwa razy drożej niż w składzie budowlanym). Na szczęście zostały im do zrobienia takie elementy, które nie wpływają na dalsze prace i w tych miejscach tynk będzie sobie spokojnie schnął. A po pracy znów czeka na mnie sesja z łopatką...

Brak komentarzy: