niedziela, 30 listopada 2008

Idzie inwestor po drabinie...

Dzisiaj pogoda była dla nas łaskawsza i mogliśmy wdrapać się na nasze poddasze. Mogliśmy sobie mniej więcej wyobrazić jak będą wyglądały wielkościowo nasze pomieszczenia w tej części domu. Udało się nam też pstryknąć kilka zdjęć.

sobota, 29 listopada 2008

Komin - droga przez mękę.

Jakoś specjalnie nie nastawialiśmy się na to, że komin będzie skończony. I tym razem niespodzianki nie było. Z częścią komina dymowego wyszli ponad poziom poddasza, reszta komina kończy się w pomieszczeniu gospodarczym. Jak tak dalej pójdzie, to św. Mikołaj nie będzie miał jak przynieść prezentów. W poniedziałek lub wtorek dekarze (już inna ekipa) wchodzi na dach. Rozmawialiśmy też już z inną ekipą w sprawie wybudowania ścianek działowych. Może będzie lepiej ;)

środa, 26 listopada 2008

Wieńce - c.d.

Dzisiaj, o godz. 9 rano, pompa wtłoczyła na nasze wieńce 2m betonu. Oczywiście komin jak miał wysokość czterech pustaków, tak ma. Przecież wylanie betonu w szalunek to tak męcząca praca, że trzeba solidnie odpocząć, no ale wg. zapewnień majstra, do końca tygodnia komin będzie stał. Jak zawsze, czas pokaże.

sobota, 22 listopada 2008

Wieńce.

Przez ostatnie dni, chłopaki pracowali (i nadal to robią) nad szalowaniem wieńców. W okolicach najbliższej środy będziemy zalewać je betonem. Potem tylko kilka warstw bloczków betonowych i murowanie ścian nośnych będziemy mieli za sobą. W pomieszczeniu gospodarczym rozpoczęty jest komin. Trochę się zestresowaliśmy, że komin stoi nie tak jak w projekcie. Okazało się, że majster zrobił małe czary-mary i na innym ułożeniu komina zaoszczędzi nam nieco miejsca. Jeśli przy okazji będzie to działało jak należy to nie mamy żadnych przeciwwskazań ;)

środa, 19 listopada 2008

Ścianka kolankowa

Wczoraj pojechaliśmy na budowę, ponieważ budowlańcy polecili nam zamówić kolejną partię Porothermu. Sądziłem wcześniej, że ilość 1800 sztuk jakie podali nam na początku wystarczy na postawienie całego domu (nie wliczając działówek). Musieliśmy to sprawdzić i wygląda na to, że rzeczywiście cały materiał jest użyty w naszym domu. Ścianka kolankowa nad garażem jest już praktycznie skończona. Do wymurowania zostały chłopakom ściany boczne i ściana wykusza. Na dniach powinien też stanąć komin. Moment rozpoczęcia zadaszania domu jest coraz bliższy. Gdzieniegdzie widać też ślady aktywności elektryka.

poniedziałek, 17 listopada 2008

+1

W czwartek odbyło się wylewanie stropu. Jak zwykle w tej branży nic nie mogło się odbyć w umówionym czasie. Tak jak przy wylewaniu zera, betoniarnia spóźniła się z dostawą betonu i dojazdem pompy. Tym razem opóźnienie udało im się zredukować z 24 do ok. 2h. Widok trzech gruszek betonu i rozłożonej pompy był imponujący :) Z dekarzem też już mamy podpisaną umowę na wykonanie całego dachu. Na budowie nie zagościłem zbyt długo. Ten kamień milowy naszej budowy zbiegł się z naszą wyprowadzką z mieszkania. Z powodu natłoku spraw do załatwienia nie udało mi się zorganizować czegoś fajnego do internetowania. Stąd to opóźnienie w edycji tego dziennika ;) Ale ten problem w tym tygodniu też powinien znaleźć swoje rozwiązanie.

wtorek, 11 listopada 2008

Szalowanie stropu - kolejna odsłona.

Dzisiejsze Święto Niepodległości zakończyło nasz maraton wizyt kontrolnych na budowie. W poniedziałek pozwoliliśmy sobie wpaść w odwiedziny do naszych budowlańców dwukrotnie. Rano musieliśmy sprawdzić czy ich nieodparta chęć do pracy wygra z pokusą zrobienia sobie wolnego, a wieczorem popodziwiać postępy prac. Muszę przyznać, że w końcu pojawił się komplet pracowników i zmiany na budowie zaczęły znowu być widoczne. Dzisiaj było podobnie, a nawet pobiliśmy swoisty rekord. Na budowie było, o ile dobrze pamiętam, 7 pracowników. Kurcze, chcieć to móc :) Teraz było widać, że chłopakom zależy na dotrzymaniu, kolejnego już przecież, terminu wylania stropu. Dzisiaj też odwiedzili nas kolejni Bellomaniacy, praktycznie zdecydowani na budowę tego domu, lecz w troszkę innej wersji. Trzymamy za nich kciuki ;)

niedziela, 9 listopada 2008

Szalowanie stropu.

Dwa dni z rzędu pojechaliśmy sobie na budowę. Wczoraj, by skontrolować postępy na budowie i przyjąć pierwszych gości ;), dzisiaj aby porozmawiać z dekarzami na temat kosztów robocizny dachu. No i przy okazji trzasnąć kilka fotek :) Wczoraj po raz pierwszy chodziłem po podłodze, a właściwie jej namiastce, na poddaszu. Czułem się jak Armstrong. To był tak mały krok dla człowieka, a tak wielki... Oczywiście nasz dach, to na razie niebo, ale już niedługo mamy nadzieję mieć tą przestrzeń ograniczoną przynajmniej więźbą. Do zrobienia jeszcze trochę zostało. Dlatego jutro i pojutrze też jedziemy na zapowiedziane inspekcje, bo była umowa, że chłopaki będą się kręcić po budowie w poszukiwaniu straconego czasu.

piątek, 7 listopada 2008

Poważna rozmowa.

Chłopaki postanowili znowu przetestować naszą odporność na stres. Po raz kolejny musieliśmy przełożyć dostawę betonu. Może jest to oznaką jakiegoś naszego dziwactwa, ale nie ucieszyło nas to szczególnie. Aczkolwiek chyba tylko naszym miekkim sercom zawdzięczają to, że jeszcze pracują na tej budowie. Poza tym, mocno przed południem wysiadł prąd w skrzynce energetycznej, do której, do dnia dzisiejszego enea zapomniała nam udostępnić kluczyk. Czas reakcji na taką awarię wyniósł coś koło 6h. Tak więc kolejny dzień poszedł szczekać. Musieliśmy ostro zmobilizować chłopaków do dalszej pracy, więc przeprowadziliśmy z nimi poważną rozmowę. Będą kończyć swoją pracę w najbliższych dniach, aby nie powiększać opóźnień. Rozmowa chyba pomogła, bo nad głową pojawiła się kolejna część belek stropowych i pustaków oraz przygotowana była kolejna porcja szalunków. Jutro przeprowadzając inspekcję zrobimy kilka zdjęć.

środa, 5 listopada 2008

Osłupienie.

Dzisiejszego poranka wybraliśmy się podziwiać postępy na naszej budowie. Oba słupy są zalane betonem. Ponadto na górze przybyło trochę zbrojeń. Ze zmian to praktycznie wszystko. Pozytywne jest to, że znowu prace ruszyły do przodu a na budowie pracuje więcej niż jeden człowiek. Może te zmiany nie są tak spektakularne jak wznoszenie się ścian, ale coś się dzieje. Sprawdziłem też w projekcie, że nad wykuszem jadalnianym i wyjściem na taras nie ma belek stropowych. Są za to przewidziane nadproża żelbetowe, które chłopaki muszą poskręcać i poukładać. Tłumaczy to ich fizyczny brak w naszym domu na tym etapie prac. Strop będziemy zalewać w piątek. I tego terminu, mamy nadzieję, że chłopaki dotrzymają. Pomimo wcześniejszych zapowiedzi środowego terminu nie chciałem ryzykować, bo budowlańcy w pośpiechu mogliby narobić gnoju. A tu przecież chodzi o konstrukcję, więc niech będzie to zrobione trochę później, ale dobrze. Tym bardziej, że koszty opóźnień chłopaki biorą na siebie.

sobota, 1 listopada 2008

Schody - ale nie takie do wchodzenia.

Ostatnie dni obfitowały w niezbyt przyjemne wydarzenia. W środowe południe mieliśmy awarię w skrzynce energetycznej i chłopaki nie za bardzo mieli jak kontynuować pracę. Naprawa była możliwa dopiero późnym popołudniem. Przez caly czwartek padał dość mocny deszcz i prawdopodobnie to (chociaż po tym co działo się w dniu następnym średnio w to wierzymy) było powodem że na budowie nie wydarzyło się zbyt wiele. A już apogeum naszych nerwów nastąpiło w piątek. Podczas wizyty na budowie Anetta stwierdziła, że do pracy stawił się 1 (słownie: jeden) człowiek. Po szybkim telefonie z naszej strony z wyrazami niezadowolenia, dotyczącego ogromnych rozbieżności w planowanym końcu i stanem faktycznym (dom miał stanąć w 1,5 miesiąca, a to co mamy dziś osiągneliśmy po dwóch miesiącach) byliśmy umówieni na budowie w celu złożenia wyjaśnień przez szefa ekipy. Jak bardzo feralny, wręcz czarny był to piątek dla ekipy dowiedzieliśmy się kilkadziesiąt minut później. Szefowi rozchorowała się teściowa i musiał czekać na pogotowie, więc nie mógł przyjechać na budowę aby opowiedzieć nam o tych niesamowitych przyczynach takiego opóźnienia. Chłopaki, którzy, mieli pracować mieli niewiarygodne problemy z akumulatorem i dojazd na budowę graniczył z niemożliwością. Gość, którego do niedawna określałem jako pasjonata, nagle stał się człowiekiem niezwykle wątłego zdrowia. Może w tym co nam powiedzieli jest jakiś cień prawdy, ale niestety nie mamy lat nastu, żeby bezgranicznie wierzyć w tak idealnie nieszczęśliwy splot okoliczności. Zwłaszcza u budowlańców. W ostatnim tygodniu ten człowiek, który pojawiał się na budowie zasługuje na nasz szacunek. Tylko dzięki niemu możemy powiedzieć, że na budowie coś się dzieje. Wokół domu, za jego sprawą, pojawiły się dwie kolejne podstawy przypór. I na tym praktycznie lista sukcesów naszej ekipy w ostatnich dniach się kończy. Po naszych stanowczych telefonach obiecano nam rzucenie na naszą budowę pięciu chłopaków (co, de facto, miało nastąpić chyba ze 3 tygodnie temu) i zalanie stropu w środę. Zresztą innego wyjścia nie mają, bo na ten dzień mają zamówiony beton i pompę do tegoż. A to czy będą robić nocki czy dadzą sobie radę w jakiś inny, cudowny sposób obchodzi nas raczej nie bardzo. Nasz domek po dzisiejszym dniu wyglądał tak: