środa, 26 sierpnia 2009

Końcowe odliczanie

Do montażu podłóg został niecały tydzień, a do zrobienia na dole jest jeszcze trochę. Najważniejsze to zrobić spód obudowy kominka i wykafelkowanie jego okolic. Naprawić kawałek ściany, której ubytek zauważyliśmy przy gruntowaniu (schowany pod schodami). No i jeśli się uda pomalować je na kolor docelowy, którego jeszcze nie wybraliśmy. Na górze mozolnie zabieram się za przygotowywanie łazienki do takiego stopnia, który pozwoli nam zamieszkać (czyt. umyć się). Kanał wentylacyjny w kuchni, pomimo tego co widać na zdjęciach, jest zabudowany i zaszpachlowany. Cierpliwie tylko czeka na gruntowanie i malowanie. A teraz czas na małą zagadkę: pochodną jakiego koloru, jest kolor farby użytej do pomalowania ścian w naszej sypialni (pokój z drewnianymi belkami). W nagrodę, osoby, które poprawnie odgadną ten kolor będą sobie mogły kupić ulubione piwo (na koszt i ryzyko własne) i delektować się nim oraz poczuciem podania dobrej odpowiedzi :) Odpowiedź prawidłową podam w następnym wpisie.




środa, 19 sierpnia 2009

Zmęczenie materiału.

Dość dawno temu, gdy budujący się znajomi opowiadali mi, że mają już całej tej zabawy serdecznie dosyć poziom mojego zdziwienia wypadał gdzieś tak 5 metrów powyżej czubka Burj Dubai. Jak to? Tysiące osób marzy o własnym kawałku ziemi, na którym stoją cztery ściany, rosną wybrane gatunki ziemskiej fauny, pszczółki radośnie pobrzękują skrzydełkami zbierając nektar na najlepszy na świecie miodek. Po prostu sielanka. Niestety ten stan dopadł również mnie. Nagle pojawiły się pytania o to, "czy warto było". A może kasę zainwestowaną w budowę lepiej było przeznaczyć na zwiedzanie świata wzdłuż i wszerz? Na razie jeszcze tego nie wiem. Na razie gonią nas terminy a zawsze jest coś jeszcze do zrobienia. Niestety, poza już umówionymi, nie możemy sobie chwilowo pozwolić na wynajęcie ekip do przeprowadzenia pełnej wykończeniówki, aby nie naruszać żelaznych rezerw budżetowych. A w naszym rejonie, pomimo fanfarów obwieszczających kryzys w budowlance, ceny jakoś ugruntowały swoją pozycję i ani myślą drgnąć w wiadomym kierunku. Z sukcesów jakimi możemy się poszczycić przez ostatnie kilka dni to w końcu mamy poprawione drzwi wejściowe, które teraz zamykają się leciutko. Oczywiście nie obeszło się bez rozwałki kawałka tynku i elewacji wokół nich. Więźba w naszej sypialni otrzymała już ostateczny wygląd. Jutro wszystkie pokoje na górze będziemy mieli pomalowane. Muszę przyznać, że kolory są dosyć odważne i pewnie wielu osobom mogą nie przypaść do gustu. W weekend schodzimy na dół i tam będziemy uprawiali mniej subtelną odmianę fachu Michała Anioła. W międzyczasie przebiłem się też z kanałem wentylacyjnym z WC pod schodami i połączyłem go z kominkiem wentylacyjnym. Z pomniejszych rzeczy to zakończyliśmy etap gładziowania (przynajmniej do czasu obudowywania kominka). No i zostaje nieszczęsna łazienka na górze, której zrobienie jest warunkiem koniecznym, aczkolwiek niewystarczającym, do zupełnej przeprowadzki do naszego domku. Jeśli chodzi o zdjęcia to musicie wykazać się odrobiną cierpliwości :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Tak blisko, tak daleko.

Do wyznaczonego deadline-u pozostało 3 tyg. Jak spojrzeć na to jednym okiem, terminu dotrzymamy spokojnie. W sumie to zostały do położenia śladowe ilości gładzi, trochę szlifowania, farba, płytki i gotowe. Drugie oko już tak optymistycznego obrazu mózgowi nie przekazuje. Bo przecież do położenia zostało kilka worków gładzi, potem mozolne szlifowanie ścian, a po tym jeszcze się człowiek upaćka gruntem i farbą. Brrr. A do tego jeszcze przycinanie kafelek i zapewnienie równiutkiego ich ułożenia. Masakra. Co gorsza, w portfelu zaczynają królować kwoty przypominające bardziej temperatury 0 stopni Kelvina, niż płynnego metalu. Jednak zdecydowaliśmy się zatrudnić kafelkarza, który rzuci gresik w kuchni i łazience na dole. Przyspieszy to prace znacznie i, mamy nadzieję, będzie to zrobione dokładniej ;) Poza tym robimy co możemy, żeby najdalej na koniec przyszłego tygodnia zakończyć prace malarskie w pokojach na dole i górze. WC na dole dorobiło się przez ten czas sufitu. Wszelkie obawy, że wstając z ubikacji będzie można się huknąć w głowę można włożyć na półkę, pomiędzy "Czerwonego kapturka" a "Księżniczkę na ziarnku grochu". Poniżej kilka fotek z obecnego stanu.