Niestety progenitura nadal okupuje łóżko szpitalne. Podczas, gdy Anetta pozostawała z dziecięciem w szpitalu, ja po poranno-południowych odwiedzinach jechałem podłubać trochę przy domu. Zapowiadane deszcze zmobilizowały mnie do podłączenia rur spustowych do rynien i kanalizacji deszczowej, którą z takim mozołem robiliśmy i równie ogromnym wysiłkiem opisywałem na blogu. Jedna z rynien zamocowana jest już prawie docelowo, pozostałe są tak bardziej "tymczasowo". Deszczówka zadziałała do tego stopnia, że w miejscu gdzie kończą się rury a miała powstać studnia zrobiło się całkiem spore bajorko. Ale wolę tam, niż wkoło domu.
Teraz już wiem, co mieli na myśli lokalni bracia Mario mówiąc, że pomieszczenie gospodarcze jest nie za duże i ciężko się cokolwiek tam robi. W ramach elektryfikacji wsi zacząłem wyposażać nasz dom w gniazdka elektryczne, celem wykonania pomiarów i podłączenia prądu do budynku. Tak się również złożyło, że musiałem je założyć w rzeczonym pomieszczeniu gospodarczym. Jeszcze nigdy moje ręce nie wyginały się w ten sposób co dzisiaj. Ale gniazdka wiszą. Co prawda trzeba będzie jedną puszkę zaślepić i zatynkować, ale to zadanie zostawiam sobie na długie jesienno-zimowe wieczory...





