Wreszcie znalazła się chwilka czasu, by zrobić zdjęcia i napisać kilka słów. W zeszły piątek, tak jak było to wcześniej umówione, dotarł do nas monter drzwi wewnętrznych, które od dłuższego czasu czekały w salonie na zamontowanie. Ów człowiek mocno zasłużył sobie na to, żeby znaleźć się na liście fachowców, którzy znają się na swojej robocie, szanują
czas i mienie klienta i potrafią wywiązać się z umów ustnych. Brzmi to jak jakieś science-fiction? Na szczęście jednak to rzeczywistość ;) Tym samym brzegi naszych ścian zaczęły wyglądać już jak mieszkanie a nie jakaś budowa. Zimne powietrze z wiatrołapu już nie przedostaje się do jadalni, a dalej do salonu. Na dole, zwłaszcza wieczorami, czuć, że jest o wiele cieplej. Prace w łazience, wbrew moim szczerym chęciom nie ruszyły naprzód. Mamy za to posprzątany garaż i dwa nowe punkty świetlne (o świetle planuję osobny, mam nadzieję przydatny, wątek). Do zrobienia zostało jeszcze... dużo.


