niedziela, 21 grudnia 2008
Walka z żywiołami.
Wczoraj i dzisiaj musieliśmy trochę powalczyć z siłami natury. Ostatnie, dość silne wiatry, postanowiły porwać folię z okien połaciowych do dynamicznego tańca po naszym dachu. Jedna z nich zupełnie wydostała się spod dachówek, więc zastąpiliśmy ją styropianem. Jak dobrze jest on zamocowany zobaczymy w przeciągu kilku dni ;) Druga folia nie wyskoczyła zupełnie, więc ją ponownie zabezpieczyliśmy. Miejmy nadzieję, że obie wytrzymają kolejne podmuchy. Ponadto postanowiliśmy wybrać wodę, która zebrała się podczas budowy w dwóch zagłębieniach na poddaszu. Niestety nie posiadamy pompy, a na te kilkadziesiąt litrów nie chcieliśmy kupować takiego urządzenia. Wykorzystaliśmy do tego wąż gumowy i grawitację. Udało się całkiem szybko i w miarę łatwo wyciągnąć całą wodę z tych miejsc. Nowej porcji wody już raczej się nie spodziewamy. W międzyczasie chłopaki od ścianek działowych pracowali nad swoim zadaniem. Zapewniają, że do wtorku uda mi się skończyć wszystkie, choć po doświadczeniach z budowlańcami raczej sceptycznie podchodzę do tej sprawy. Dzisiaj na naszą budowę zawitał też szef poprzedniej ekipy budowlanej. Jak twierdził, przejeżdżał obok i wpadł sprawdzić wykonanie tarasów przez swoją ekipę. Oczywiście, zupełnie przypadkowo, miał ze sobą nowiusieńkiego fleksa i zbiegiem okoliczności na moim placu wala się pręt zbrojeniowy, który był mu potrzebny na sąsiednią budowę. Z racji tego, że byliśmy na budowie (i wg mnie tylko dlatego), zaproponował odkupienie kilku metrów. To się nazywa pokrzyżować komuś plany, bo w tak cudowne zbiegi okoliczności i tak niesamowite przypadki nie wierzę. Zwłaszcza tej ekipie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz