Wczoraj podjąłem z tatą wyzwanie wkopania studni rewizyjnej i podłączenia instalacji sanitarnej domu do instalacji gminnej. Wykopaliśmy ręcznie rów o głębokości ok. 1,80m i długości ok. 5m, podłączyliśmy kinetę, prawie wszystkie rury i dokładnie w tym samym momencie nastąpiło "uderzenie pioruna". Zauważyliśmy, że podłączona już instalacja kończy się sporo wyżej, niż koniec rury wychodzący z domu. A przecież w żadnym miejscu nie zrobiliśmy zbyt dużego spadku. Więc wniosek był jeden, kawałek rurociągu musiałby biec pod górkę. Niestety, fizyka jest jednak nieubłagana i nie pozwala samoistnie wodzie płynąć pod górkę, więc jest bardzo prawdopodobne, że i w naszym domu nie możnaby było liczyć na takie cuda. To rozwiązanie nie wchodziło w grę. Szybki demontaż, użycie sznurka i poziomicy utwierdziło nas w przekonaniu, że gdzieś jest zonk. W tej sytuacji możliwe były trzy diagnozy:
1. studnia w ulicy jest zbyt płytko (niestety jest to wersja na tyle optymistyczna, że wręcz niemożliwa - pewnie ktoś wykonał odbiór powykonawczy),
2. rura kanalizy wychodząca z domu jest zbyt głęboko (wersja prawdopodobna i niezbyt optymistyczna),
3. dom zbudowany jest zbyt głęboko na gruncie (wersja mniej prawdopodobna i tak bardzo pesymistyczna, że wolę rozpatrywać p. 2.).
Nasze amatorskie pomiary wykazały, że mamy do czynienia z błędem w ułożeniu rury. Oczywiście zawołaliśmy kierownika budowy i wykonawcę (ów posiada niwelator i mógłby zbadać co jest schrzanione, jak również niesprawny ponoć samochód, którym nie mógł się zjawić na budowie). Smaczku dodaje fakt, że podłoga jest wyłożona styropianem i folią oczekując na przyjęcie kilku cm betonu w postaci wylewki. Jutro budowlaniec ma się już zjawić z tym niwelatorem na budowie i sprawdzić co jest grane. Niestety tak, czy inaczej z wylewką (podobnie jak z uśmiechami na twarzach) musimy poczekać do czasu zakończenia sprawy z rurą.
niedziela, 8 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
No to macie jazdę. Trzymajcie sie.
Pozdro tacim
Prześlij komentarz