Ostatnie dni to dla nas mieszanka chwil wytężonej pracy, radosnych oraz takich, podnoszących poziom adrenaliny. W dalszym ciągu próbujemy oczyścić teren z różnych pomysłów budowlańców na ułatwienie sobie pracy. Tym razem na tapetę poszli tynkarze, którzy wzorem murarzy rzucali na kupkę resztki zaprawy tynkarskiej. I nie byłoby to nic problematycznego, gdyby nie to, że ta masa była zmieszana z kawałkami pianki dylatacyjnej, narożników aluminiowych oraz worków foliowych. Nie muszę chyba tłumaczyć jak "lekko" sprząta się takie niespodzianki łopatą? Jednak powolutku kolejne kawałki terenu pozbywają się niepotrzebnego balastu.
* oryginalny post z pewnych względów został zmieniony - może kiedyś raz jeszcze o tym napiszę *Dawno temu był sobie pewien Ulrich, który, mówiąc kolokwialnie, dostał w tubę od połączonych sił pod wodzą króla naszego Władysława. My też postanowiliśmy kontynuować tradycję narodową i w związku z tym na dachu powiesiliśmy sobie pewnego Ulricha, który również tuby posiada. Mowa oczywiście o próżniowym panelu solarnym (od razu prostuję jeden z moich komentarzy: solar to jednak tylko c.w.u a gaz i kominek to c.w.u + c.o). Bracia Mario, poza solarem, podłączyli również kominek do reszty instalacji i wczoraj wieczorem mogliśmy przetestować całość. Kilka szczapek drewna z palety drewnianej pozwoliło rozgrzać kaloryfery do całkiem wysokiej temperatury. W domku od razu zrobiło się przyjemniej. Nie dość, że mogliśmy ponapawać się magicznym urokiem ognia w domu to jeszcze temperatura podniosła się o dobre kilka(naście?) stopni. Ech, kiedy nastąpi ta chwila, w której usiądziemy na wygodnej sofie przy rozpalonym kominku i na wspomnienie wszystkich budowlanych problemów będziemy się jedynie uśmiechać?